DIY „TAKIE SAMO”
W dzisiejszych czasach wydaje się nam, że możemy wszystko komentować, a zwłaszcza DIY. Jakbyśmy nie byli w stanie utrzymać myśli w głowie. Przykre komentarze na żywo i hejt w sieci stały się naszą codziennością. Są one tym bardziej przykre, im bardziej prywatnej sfery danej osoby dotyka. A nie ma co ukrywać – dla rękodzielnika to co tworzy, to bardzo osobista kwestia. Ciężko czasami ugryźć się w język i grzecznie uśmiechać. Jest to jednak jedyne dobre rozwiązanie.
„Sama sobie zrobię!”
Zmorą wszystkich rękodzielników są klienci, którym wydaje się, że rękodzieło jest łatwe, bo na filmiku wygląda na takie proste. I tak twórcy makram, którzy od lat szlifują swój warsztat, inwestując w to zarówno czas, pieniądze, jak i własną energie, słyszą: „Eeee, kupię sobie sznurek i na jutubie zobaczę jak TAKIE SAMO zrobić”. Oczywiście wypowiedziane teatralnym szeptem.
„A wie Pani, bo mój wnuczek…”
Moim zaś faworytem wśród tego co słyszę od klientów jest: „mój wnuczek robi TAKIE SAME”. Nie wiem w tym momencie, czy mam się bardziej zdenerwować, czy zachwycać nad geniuszem dzieciaczka, który ma mniej lat niż ja lepię swoją ceramikę. No! Ale Mozart też siadał do fortepianu i grał, choć nut nie znał. Czym wprawiał w zakłopotanie największych w świecie muzyki. Podobno. Zastanawia mnie tylko mrowie tych małych geniuszków, bo słyszałam to już naprawdę kilka razy.
„A dlaczego to takie drogie?”
Koleżanka, która z precyzją godną spawacza układów scalonych, wykleja swoje misterne kartki okolicznościowe z maleńkich, ciętych ręcznie kawałków, usłyszała niedawno: „phi. W kiosku TAKIE SAME po 1,70 można kupić”. Druga, która tworzy cuda zatapiając w żywicy wszystko co tylko wpadnie jej na myśl (nawet plastry miodu!) i tworzy z tego biżuterię łączoną z metaloplastyką, usłyszała, że skoro to nie kamień naturalny, to dlaczego jest taki drogi. „Coś tam sobie wyleje – wielkie mi rzeczy! Ile może to być warte? A na fejsbuku pełno jest filmików, że to takie proste i w pięć sekund można sobie zrobić TAKIE SAMO.”
Innym razem, przy stoisku z brelokami z żywicy, znajoma rękodzielniczka usłyszała jak klientka mówi do synka: „Choć, w domu na strychu mamy jakąś żywicę, zrobimy ci foremkę i sobie TAKI SAM zrobisz i będzie taniej”. Porozumiewawczo mrugała przy tym do twórczyni rzeczonych breloków.
Kochani. Te filmiki na jutubie… to my robimy!
Wspaniałe jest, że ludzie rozwijają się i poszukują piękna, które sami będą mogli stworzyć. Dzisiejsze czasy, w których naprawdę wszystkiego można nauczyć się z internetu – sprzyjają rozkwitowi rękodzieła. I to jest dobre. Niemniej większość ludzi po wstępnym zachwycie i zrobieniu jednego kocyka z nierównych oczek, kończy swoją przygodę z rzemiosłem. Zaś my – rękodzielnicy, rozwijamy swoje umiejętności latami. Wkładamy w to czas, energię i emocje. To my tworzymy nowe techniki i wzory. A finalnie – to my kręcimy filmiki instruktażowe na jutubie, z których tworzysz TAKIE SAME przedmioty.
Skoro zatem, kochany kliencie, cenisz naszą działalność i chcesz sam z niej korzystać – nie rób nam przykrości. Ten mały talerzyk, kolczyk, brelok, czy kartka – są kawałkami nas samych. Tworzymy je z pasją i zaangażowaniem. Nie kupujesz gadżetu z taśmy produkcyjnej. Kupujesz coś JEDYNEGO W SWOIM RODZAJU.